wtorek, 18 września 2012

Robota wciąga

Znów sobie dziś poetycko pomyślałam podczas szlifowania deski, że ja szlifuję ją, a to drewno szlifuje mnie i nawet nie chodzi tu o to, że w końcu to ja panuję nad szlifierką, a nie ona nade mną. Z poezji jednak jak wiadomo tylko kpić potrafię, więc z kariery narodowego wieszcza raczej nici. Coraz bardziej mi się ta praca podoba. Stoję sobie, tnę drewno na 6-centymetrowe kołki taką jedną machiną piekielną, której już się jednak nie boję, szlifuję później końcówki, myślę co zrobię na obiad, co na blogu napiszę, co tam w życiu dody - bardzo przyjemna praca. Chodzę sobie cały dzień w bojówkach, które dotąd służyły mi jedynie do siedzenia przed telewizorem - teraz doceniam każdą z licznych kieszeni. Po arbajcie natomiast przebieram się za kobietę, bo nie ma to tamto - robota robotą, ale w drzwiach to mnie proszę przepuszczać przodem! Ogólnie rzecz biorąc zaczynam myśleć nad karierą rzemieślnika, pewnie mi z czasem przejdzie, ale jakby chciał mnie zatrudnić na dłużej jakiś cieśla, stolarz czy inny tartak to ja bardzo chętnie. Do wyższego wykształcenia nie przyznaję się tu nikomu, bo i po co im wiedzieć, że ja historyk - dopiero by się koledzy robotnicy śmiali! Niedawno zapytali ile mam lat. Odpowiedziałam, że mam tyle na ile wyglądam. Dali mi 19.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz