środa, 26 października 2011

Język polski jest dziwny

Niemiecka koleżanka zapytała mnie dziś, jak jest po polsku „owca”, bo akurat przechodziłyśmy obok zagrody ze zwierzętami. Słowo łatwe, więc szybko załapała. Dziewczyna ambitna, więc od razu zapragnęła nauczyć się również jakiegoś polskiego czasownika. Zapytała jak powiedzieć, że kogoś/coś popchnęła i poprosiła o przybliżenie odmiany tego czasownika. Wieczorem postanowiła pochwalić się w szerszym gronie (Polacy i Niemcy), że już potrafi powiedzieć całe zdanie po polsku, po czym uroczo zadeklamowała: „Popycham owcę.”. Niestety zdradziła też, kto ją takich mądrości nauczył. Później próbowałam Niemcom wyjaśniać, że słowo „popychać” samo w sobie nie jest wulgarne, jednak żadne tłumaczenia nie zdawały się być przekonujące.

niedziela, 2 października 2011

Kultura


Lubię moje odludzie. Jestem tu sama, a mam co robić właśnie dzięki temu, że to zadupie jakich mało. Mogę sobie pojeździć rowerem, połazić po bezdrożach, poleżeć z książką na zielonej trawce bez obaw, że przyczepi się jakaś łajza. Nie wiem tylko jeszcze jakie zajęcia znajdę sobie zimą, może będę codziennie chodzić nad morze i sprawdzać czy przypadkiem nie zamarzło i czy nie dałoby się pójść już do Dani. A w mieście to co bym robiła jako samotny obcokrajowiec? Szlajałabym się po szarych ulicach? Po centrach handlowych? Barach? W mieście to dopiero byłaby nuda! Tutaj mam swoją pustelnię i całkiem niezłe perspektywy aby zostać świętą, bo może i by się pogrzeszyło, ale nawet nie za bardzo jest jak i z kim. Po pięciu latach intensywnego „studiowania” przerzuciłam się na ascetyczny tryb życia, ale czadowo!
 Wczoraj liznęłam trochę kultury, a nawet można powiedzieć, że się tą kulturą nieźle obżarłam, bo za darmochę dostałam bilet na koncert orkiestry symfonicznej. Wszyscy w wieczorowych strojach, więc i ja założyłam wyjątkowo odświętne dżinsy, ani trochę nie wytarte i bez żadnej dziury. Na co dzień, kiedy czuję głód kultury, włączam sobie niemiecką TV. Dziś zaatakowała mnie informacją, że właśnie zaczął się Oktoberfest. Pokazali Bawarczyków w spodenkach do kolan i białych podkolanówkach, którzy radośnie pląsali dzierżąc w dłoniach kufle z piwem. Mnie również udzieliła się ta rozrywkowa atmosfera i zabiłam kilka komarów. Wczoraj natomiast próbowałam oglądać „How I Met Your Mother” z niemieckim dubbingiem po to, aby w mojej hagiografii były też jakieś wzmianki o umartwianiu się.

sobota, 1 października 2011

Ordnung musi być

Mam konto w niemieckim banku i nie wiedziałam, jak zrobić tam taką jedną głupotkę. Wysłałam im e-maila z zapytaniem, napisałam że ja burak z Polski i nie wiem, poprosiłam aby wytłumaczyli. Odpowiedzieli, że takich rzeczy się przez internet nie załatwia i wysłali mi odpowiedź tradycyjną, papierową pocztą. Skoro Niemcy tacy porządni, to się teraz się boję czy mi jednak tego „ostrzeżenia” na 5 euro za zignorowanie parkomatu też pocztą nie przyślą. Swoją drogą to jest nawet fajne, mówi się: „isz kome auz Polen” i wszyscy traktują jak dziecko specjalnej troski.