poniedziałek, 18 czerwca 2012

Golizna germańska

Wczoraj w końcu zaświeciło słońce, więc postanowiłam chociaż raz w pełni skorzystać z tego, że mieszkam teraz nad morzem. Wybranie odpowiedniej plaży powinno być proste - przy każdym wejściu stoi tablica informująca o charakterze danego odcinka. Niektóre są oznaczone jako plaże dla psów, a inne jako FKK, czyli plaże nudystów.  Psa nie mam, a pokazu swego boskiego ciała robić nie zamierzam (bo niby z jakiej racji), więc skorzystałam z wejścia, przy którym nie było żadnych takich znaczków.  Stanęłam sobie na piasku, rozglądam się i widzę, że jakieś rodziny z dziećmi siedzą więc chyba będzie ok, może tym razem nie przylezie mi żaden stary, goły Niemiaszek i wypoczynku nie zakłóci. Ledwie weszłam do wody, a już widzę, jak 10 m dalej do tegoż samego morza wbiega banda roześmianych golasów. Spojrzałam za siebie, na te rodziny z dziećmi, które to wcześniej usypiały moją czujność, a tam dopiero scenki rodzajowe: stoi sobie goła parka na oko pod pięćdziesiątkę i na golasa, z dziećmi zamek z piasku wznoszą. Kawałek dalej starszawy, gruby, łysiejący gość drapie się po gołym tyłku - ten to nawet całkiem kulturalnie, bo koszulkę założył. Nie wiem o co chodzi, albo z nimi jest coś nie tak, albo to ja dzioucha z zimnego wschodu taka nieprzystosowana.