poniedziałek, 27 lutego 2012

Znów o Francuzie

Komunikacja z Francuzem jest pierwszorzędna! On ustawia grzejnik na maksymalną temperaturę, ja otwieram okno na oścież. On mruczy pod nosem coś po francusku, ja się go po polsku pytam: mówisz do mnie czy koło mnie?. On chodzi za ludźmi i mówi, że mu się nudzi, ja wyjaśniam, że w tej firmie każdy opierdzielala się we własnym zakresie. Jedna Niemka już się wkurzyła i mówi, że następnym razem zaproponuje mu grę w warcaby.

czwartek, 2 lutego 2012

Francuz

Przyjechał przedstawiciel plemienia Franków. Wszystko byłoby gites, gdyby nie to, że on ani słowa po niemiecku, a ja z kolei po angielsku nie spikam. Kazali mi i zaprzyjaźnionej Niemce pokazać temu kolesiowi hostel. Niemka pociła się i męczyła, ale po angielsku coś wystękała. Ja od siebie dorzuciłam tylko marne: „this is Sparta!” i to nie wiem czy zrozumiał. Powiedziałam potem jeszcze, że ja z Polski, więc u mnie alkoholu zawsze dostatek i jakby kto chciał to można na wódkę tudzież wino przychodzić. Niemka się uśmiecha, bo wie, że popijając z nią wino wymiatam po niemiecku, więc może z angielskim też coś zdziałamy, ale kolega Francuz nie wykazał zainteresowania. 
Okazało się, że ma pracować w gabinecie, którym jak dotąd ja władałam niepodzielnie. Pozbierałam swoje papiery do kupy i mówię mu, że this is your part of table i… na tym zakończyła się moja znajomość angielskiego. Ale się popisałam, prawda?
Gdyby taki Francuz przyjechał do Polski to wszyscy by zapewne koło niego skakali, mówili grzecznie po angielsku lub nawet co poniektórzy po francusku. Niemcy się nie cackają. Oni mają germanizację we krwi! Jadą do niego po niemiecku, chociaż powoli i jeszcze edukują: „A-u-s-s-t-e-l-l-u-n-g, you must remember!”. Zaczął sypać śnieg to sobie jeszcze jeden taki łysy na bezczelnego po niemiecku żartuje, że się Francuz może poczuć jak Napoleon pod Moskwą. Tu jednak napotkał na opór polskiej partyzantki, bo nie mogłam się powstrzymać i musiałam dorzucić: „lub jak Niemiec pod Stalingradem!”.