wtorek, 4 września 2012

Nowe niemieckie miasteczko

Posiedziałam chwilę w domu rodzinnym i pognało mnie dalej w świat. Znów Niemcy i znów zadupie, ale teraz wiocha jest ciut większa i zamiast morza mam góry, więc całkiem nieźle to wygląda. Po roku w pustelni powoli oswajam się z ludźmi, ale spokojnie, należy mi ich podawać w rozsądnych dawkach abym się nie przestraszyła i nie uciekła. W tej nowej wiosce, chociaż 10 tys. mieszkańców to chyba już miasto, prawda?, fryzjer męski musi cieszyć się niezbyt dobrą sławą, bo mężczyźni chodzą zarośnięci jak Dziadek Mróz lub hodują baki na pół policzka każdy – a może to jakieś krasnoludy? Jako, że to górska mieścinka, jadąc tu autem dostałam niezły wycisk. Powiem tak: niemieckie „die Kurve” to jednak bardzo odpowiednia nazwa dla zakrętów, a jeszcze dodać do tego należy masę remontów i zamknięcie sporej części dróg, bez ustalonych objazdów, w obcej okolicy – apokalipsa! Jakoś jednak tu dotarłam i posiedzę przez najbliższe pół roku.

5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie Blox i tak był brzydki jak te Twoje niemieckie zakręty :P. Oczywiście nie w kontekście wykonanej przez Ciebie oprawy graficznej, ale jakiejś takiej ogólnej kanciastości i nieporządku. Blogger jest przyjaźniejszy dla oka już z automatu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mi się skojarzyło:

    "Pan nigdy nic o Niemczech i o Niemcach nie napisze; tak jak i ja nie napiszę niczego. Niemcy są tematem dla ślusarza; ale nie dla człowieka piszącego" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha PIĘKNE !!! Zapamiętam sobie to zdanie, skąd to? :)

      Usuń
    2. M. Hłasko "Piękni dwudziestoletni". Polecam całą książkę.

      Usuń