Posiedziałam
chwilę w domu rodzinnym i pognało mnie dalej w świat. Znów Niemcy i znów
zadupie, ale teraz wiocha jest ciut większa i zamiast morza mam góry, więc
całkiem nieźle to wygląda. Po roku w pustelni powoli oswajam się z ludźmi, ale
spokojnie, należy mi ich podawać w rozsądnych dawkach abym się nie
przestraszyła i nie uciekła. W tej nowej wiosce, chociaż 10 tys. mieszkańców to
chyba już miasto, prawda?, fryzjer męski musi cieszyć się niezbyt dobrą sławą,
bo mężczyźni chodzą zarośnięci jak Dziadek Mróz lub hodują baki na pół policzka
każdy – a może to jakieś krasnoludy? Jako, że to górska mieścinka, jadąc tu
autem dostałam niezły wycisk. Powiem tak: niemieckie „die Kurve” to jednak
bardzo odpowiednia nazwa dla zakrętów, a jeszcze dodać do tego należy masę
remontów i zamknięcie sporej części dróg, bez ustalonych objazdów, w obcej
okolicy – apokalipsa! Jakoś jednak tu dotarłam i posiedzę przez najbliższe pół
roku.
powodzenia :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie Blox i tak był brzydki jak te Twoje niemieckie zakręty :P. Oczywiście nie w kontekście wykonanej przez Ciebie oprawy graficznej, ale jakiejś takiej ogólnej kanciastości i nieporządku. Blogger jest przyjaźniejszy dla oka już z automatu.
OdpowiedzUsuńTak mi się skojarzyło:
OdpowiedzUsuń"Pan nigdy nic o Niemczech i o Niemcach nie napisze; tak jak i ja nie napiszę niczego. Niemcy są tematem dla ślusarza; ale nie dla człowieka piszącego" ;)
Hahaha PIĘKNE !!! Zapamiętam sobie to zdanie, skąd to? :)
UsuńM. Hłasko "Piękni dwudziestoletni". Polecam całą książkę.
Usuń