czwartek, 6 września 2012

Siekierezada

Poudawałam trochę, że pracuję, pogadałam z robotnikami i już się zaczynam łapać w tutejszych niuansach towarzyskich. Wiem, że w ekipie prym wiedzie taka jedna fest-baba – nazwijmy ją Helga, chociaż formalnie szefem jest gość, wyglądający jak Bohdan Smoleń. Jest facet, którego nikt nie lubi, bo śmierdzi cebulą i nabijanie się z tego tematu jest dozwolone w każdej ilości. Pracuje tu też jeden zgermanizowany Polak i okazało się, że wczorajsze tekściki były jedynie koleżeńską złośliwością w jego kierunku. Jest kilku młodych chłopaków, którzy ilekroć jestem w pobliżu pracują jak dzicy – Polak patrząc na ich wysiłki mówi do mnie: „popisują się szczeniaki!”. Właściwie taka tu chyba moja rola, maskotka drużyny, bo przecież nic ciężkiego nie podniosę, a siekierą to się mogę co najwyżej podrapać. Piły mechanicznej nie dotknę, bo już mi Polak pokazał jak sobie odciął kawałek kciuka. Powoli zaczynam się czuć jak jakiś Stachura między drwalami, aż sobie dziś nawet raz tak poetycko pomyślałam, że obrabiane drzewo krwawi kiedy po obdarciu ze skóry gdzieniegdzie pojawia się kropla żywicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz