środa, 14 września 2011

Współlokatorzy

Od kilku dni mieszka ze mną dwoje niemieckich współlokatorów. Najpierw wprowadził się jeden, a dzień później następny. Zameldowali się w czasie, kiedy byłam w pracy. Oboje są bardzo taktowni i aby mnie nie kłopotać weszli oknem. Pierwszy wykazał się wysoką kulturą osobistą i zaczekał na mój powrót w widocznym miejscu, abyśmy mogli trochę się poznać. Było mi z tego powodu niezmiernie miło. Posiedzieliśmy sobie tak z godzinkę i zrobiło się nawet nieco romantycznie – ja patrzyłam na niego myśląc, że nigdy nie byłabym w stanie wyrządzić mu krzywdy, on natomiast patrząc na mnie zastanawiał się, czy dałby radę zjeść mnie od razu w całości, czy powinien raczej po kawałku. Dzień później przybył drugi towarzysz lub może towarzyszka – nie mam co do tego pewności. Tu już nie było tak elegancko, zamiast zaczekać na mnie w widocznym miejscu i od razu się trochę zaznajomić, postanowiła nastraszyć mnie wychodząc z ciemnego kąta w niespodziewanym momencie, co swoją drogą było z jej strony bardzo figlarne. Kolejnego dnia moi współlokatorzy postanowili dokładnie się rozejrzeć po pokoju i poczyniliśmy pewne ustalenia co do granic naszej prywatności. Ja prosiłam tylko o to, aby żaden z nich nie podchodził zbyt blisko mojego łóżka. Niestety już pierwszej nocy po tej konwersacji granica została przekroczona. Nie mam pewności co do tego, który się tego dopuścił, ale raczej podejrzewam pierwszego. Trochę się o to pogniewałam, strzeliłam nawet małego foszka. Następnego dnia moi współlokatorzy postanowili urządzić sobie romantyczny wieczór i cały przesiedzieli razem w ciemnym kącie. Czułam się nawet nieco niezręcznie, jednak przebaczyłam im tę niedyskrecję, kiedy nazajutrz po całej ścianie ganiały małe pajączki. Moi współlokatorzy do małych z całą pewnością nie należą, więc jeśli to oni je zmajstrowali, to zapewne pajączki jeszcze urosną. Czytała: Krystyna Czubówna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz