czwartek, 4 października 2012

Malowanie

Dowiedziałam się, że przy moim zakładzie ma pracownię taki jeden Pan Artysta. Widziałam parę jego dzieł i już został moim idolem. Pomyślałam sobie, że może udałoby mi się jakoś z szefem zagadać, abym mogła czasem zamiast normalnej pracy, chodzić pomagać Panu Artyście. Chcąc urobić sobie grunt zaczęłam mówić, że ja to bym chciała spróbować kiedyś jakieś takie może bardziej artystyczne rzeczy porobić, nie wiem no, moze coś pomalować albo w drewnie wydłubać... Kierownikowi zaświeciły się oczy i krzyczy, że ależ proszę, wedle życzenia, mamy tu coś w sam raz dla ciebie, idziemy! Ucieszyłam się, zdawało mi się, że myślimy o tym samym i idziemy teraz do warsztatu Pana Artysty. Niestety się pomyliłam, ale tylko trochę, bo rzeczywiście dostałam coś do pomalowania: sto desek i cztery ławki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz