Po miesiącu na obczyźnie nadal nie potrafię po niemiecku poprosić o podanie łyżki, ale za to znam takie pojęcia jak ładowarka przenośnikowa, kocioł parowy, suwnica czy turbina parowa przeciwprężna. Dali mi też ostatnio do przetłumaczenia tekst o pracy przymusowej Polaków podczas wojny – a niby to ja jestem złośliwa! Dalej było, że niemieccy robotnicy też wcale nie mieli wtedy tak dobrze i podali nawet konkretne sumy jakie zarabiali w przeliczeniu na euro. Chyba im powiem, że wieszanie takiej informacji w języku polskim nie ma większego sensu, bu u naszych rodaków podane kwoty zamiast współczucia, spowodują „ślinotok łapczywy”.
Wyspy mają to do siebie, że zazwyczaj są wyposażone w jakiś kawałek plaży. Mam więc i ja tutaj takową, na której w czasie wolnym mogę byczyć się do oporu. Abyście jednak nie myśleli, że wylądowałam w raju dodam, że Niemcy bardzo lubią kąpać się w morzu nago. Leżąc sobie zatem na plaży trzeba liczyć się z tym, że w każdej chwili może pojawić się jakiś stary, gruby, łysy Niemiaszek, radośnie wymachujący swoim fallusem. Gdybym była starą, grubą, pomarszczoną babą, zrewanżowałabym się równie mało estetycznym przedstawieniem, tylko bez fallusa.